Miejsce na oddech
iluminacja
w tunelu światła
w liniowej przestrzeni
wiatr przenika ciało
prędkość Cię zamieni
lecz to wciąż mało
pryzmatowanie
chłód co przenika
metalowe drganie
powierzchni pomnika
interferencja
dźwięk brzmi w eterze
biel świateł zgasła
sekundą cię zmierzę
zjadając litery hasła
dualizm
falowo-korpuskularny
kotów które nie żyją
jakością cień marny
dane mnie przeżyją
szukam miejsca na oddech
sobota, 18 czerwca 2016
piątek, 17 czerwca 2016
Krwawa pięciolinia zmysłów
Krwawa pięciolinia zmysłów
pierwsza linia
mi mi mi mi mi mi
ślepota mnie się śni
czerwień zalewa oczy
białko mnie nie wyskoczy
powieką się przykryje
łez woda mnie wymyje
śpij kochanie śpij
druga linia
sol sol sol sol sol sol
głuchota alkohol
drżeniem przykrywam uszy
płyn ciemny mnie ogłuszy
małżowina jest echem
a chrząstka pustym śmiechem
kochanie wyjdź na hol
trzecia linia
si si si si si si
bezwonność w mojej krwi
czuję zapach żelaza
swąd w nozdrzach to obraza
wydzielina wydzieli
posokę i podzieli
Cię kochanie pięknie brzmi
czwarta linia
re re re re re re
zbyt mdłe nabłonki drę
sól mi wypełnia usta
kontroli głowa pusta
językiem się zakrztuszę
wyliżę moją duszę
kochanie to mądre
piąta linia
fa fa fa fa fa fa
nieczucie wiecznie trwa
ból znowu mnie otworzy
pokaże koniec zorzy
piekota niech mnie pali
mózgofon mój rozwali
kochanie nie ta gra
krwawa pięciolinia zmysłów
bez żadnych głębszych przysłów
bez żadnych puent czy myśli
kochanie niech się przyśni
kolejny piękny sen
do la dola ja wiem
czucie jedyny sens
pusty bezprecedens
pierwsza linia
mi mi mi mi mi mi
ślepota mnie się śni
czerwień zalewa oczy
białko mnie nie wyskoczy
powieką się przykryje
łez woda mnie wymyje
śpij kochanie śpij
druga linia
sol sol sol sol sol sol
głuchota alkohol
drżeniem przykrywam uszy
płyn ciemny mnie ogłuszy
małżowina jest echem
a chrząstka pustym śmiechem
kochanie wyjdź na hol
trzecia linia
si si si si si si
bezwonność w mojej krwi
czuję zapach żelaza
swąd w nozdrzach to obraza
wydzielina wydzieli
posokę i podzieli
Cię kochanie pięknie brzmi
czwarta linia
re re re re re re
zbyt mdłe nabłonki drę
sól mi wypełnia usta
kontroli głowa pusta
językiem się zakrztuszę
wyliżę moją duszę
kochanie to mądre
piąta linia
fa fa fa fa fa fa
nieczucie wiecznie trwa
ból znowu mnie otworzy
pokaże koniec zorzy
piekota niech mnie pali
mózgofon mój rozwali
kochanie nie ta gra
krwawa pięciolinia zmysłów
bez żadnych głębszych przysłów
bez żadnych puent czy myśli
kochanie niech się przyśni
kolejny piękny sen
do la dola ja wiem
czucie jedyny sens
pusty bezprecedens
czwartek, 16 czerwca 2016
Samogłoski
Samogłoski
Nie wierze, że w plenerze jest ten sen,
gdzie przeszedłem ten dzień.
Wiem, że z kremem-serem ten elkerek jem,
chcesz ten eklerek piec.
Przejde przez te deche, derke,
nie chce przejść, chce wejść.
Nie pieść, nie wezmę, biegłem,
ten czek w zeberke weź, gdzie siedem jest zer.
Plete echem te pieśń, jestem śmiechem, wiem.
Nie chce sie wlec, weź mnie, weź, chce biec.
Ech,
Napada na was ta fala.
Mama wsadza naraz ananasa,
nakłada na aparat.
Tata na manata jak wataha pada.
Rada kładka-wariatka bada na wznak,
a jak chata nada.
Tam ta lada, a rabata taka biała.
A na ladach taka jakaś starta wata tak jak płaska szmata.
Tak, badam nakaz.
Ach,
O odo! Owo słowo oto ogrom,
bo ozdobom podobno ozdobiom monopol.
O obrono! Wodo, no bo po co to ojcom pontom
skoro oko w oko prosto wchodzom soplom w okno.
Loszko-kokoszko!
Ojcom splotom ponton głośno ortodontom.
Och, proso poszło prosto w domostwo.
Wuju upuść stu wnuków w przód,
krój już chujów w bród.
Zrób kuku, usuń u nóg rój fiutów.
Stróżu strój, ulub bój, zbrój brud w kurz.
Ulub stuku-puku, uduś, pluj...
Uch... fuj.
Były pyły, był dym.
Były wyrwy, był syk.
Myły cynk, wyły: styl.
Ryły tyły, myk-bryk...
Ty, syn był zły by być pstry,
by żyć były sny.
Widz pił,
widzi wici ich sił,
wbił nil i nic,
ni nihil ni pic.
Nie wierze, że w plenerze jest ten sen,
gdzie przeszedłem ten dzień.
Wiem, że z kremem-serem ten elkerek jem,
chcesz ten eklerek piec.
Przejde przez te deche, derke,
nie chce przejść, chce wejść.
Nie pieść, nie wezmę, biegłem,
ten czek w zeberke weź, gdzie siedem jest zer.
Plete echem te pieśń, jestem śmiechem, wiem.
Nie chce sie wlec, weź mnie, weź, chce biec.
Ech,
Napada na was ta fala.
Mama wsadza naraz ananasa,
nakłada na aparat.
Tata na manata jak wataha pada.
Rada kładka-wariatka bada na wznak,
a jak chata nada.
Tam ta lada, a rabata taka biała.
A na ladach taka jakaś starta wata tak jak płaska szmata.
Tak, badam nakaz.
Ach,
O odo! Owo słowo oto ogrom,
bo ozdobom podobno ozdobiom monopol.
O obrono! Wodo, no bo po co to ojcom pontom
skoro oko w oko prosto wchodzom soplom w okno.
Loszko-kokoszko!
Ojcom splotom ponton głośno ortodontom.
Och, proso poszło prosto w domostwo.
Wuju upuść stu wnuków w przód,
krój już chujów w bród.
Zrób kuku, usuń u nóg rój fiutów.
Stróżu strój, ulub bój, zbrój brud w kurz.
Ulub stuku-puku, uduś, pluj...
Uch... fuj.
Były pyły, był dym.
Były wyrwy, był syk.
Myły cynk, wyły: styl.
Ryły tyły, myk-bryk...
Ty, syn był zły by być pstry,
by żyć były sny.
Widz pił,
widzi wici ich sił,
wbił nil i nic,
ni nihil ni pic.
środa, 15 czerwca 2016
Wakuola
Wakuola
(od)-daj mi je
ty - nie, ja - tak
ten ból tak zły
chcę (ci) (po)-móc
czar-(ne) (o)-czy
bia-łe są (d)nie
sza-re no-ce
i-pu-sty ry(t)m
trud-(no) (za)-bierz
dam Ci mą krew
chcesz ja wiem to
weź-(m)nie (te)-raz
choć raz to (z)rób
(nie) daj mi spać
to ty-(lko) ja
ty ja-(kiś) sam
in-ne (czu)-cie
próż-ne (myś)-li
(u)-cie(c) (po)-zwól
pó-ki ma(m) czas
nas na (w)znak złóż
wy-(zwól) nas (w)-twarz
(u)-lecz (m)nie też
(u)-duś chce(sz)-weź
(za)-bij-(my) się
(nie)-chcę tak żyć
ja-(cię) (ko)-cham
(wa)-(ku)-(o)-(la)
(od)-daj mi je
ty - nie, ja - tak
ten ból tak zły
chcę (ci) (po)-móc
czar-(ne) (o)-czy
bia-łe są (d)nie
sza-re no-ce
i-pu-sty ry(t)m
trud-(no) (za)-bierz
dam Ci mą krew
chcesz ja wiem to
weź-(m)nie (te)-raz
choć raz to (z)rób
(nie) daj mi spać
to ty-(lko) ja
ty ja-(kiś) sam
in-ne (czu)-cie
próż-ne (myś)-li
(u)-cie(c) (po)-zwól
pó-ki ma(m) czas
nas na (w)znak złóż
wy-(zwól) nas (w)-twarz
(u)-lecz (m)nie też
(u)-duś chce(sz)-weź
(za)-bij-(my) się
(nie)-chcę tak żyć
ja-(cię) (ko)-cham
(wa)-(ku)-(o)-(la)
wtorek, 14 czerwca 2016
Czasownikowe formy
Czasownikowe formy
czasownikowe formy
włóż czasowniki w stanik
tak szybko jak mój stanik
my idziemy do mieszkanie naszej ciotki
czekałem na nich oni się bali
pan brązowy spędza towarzystwo
my normalnie włączmy literę ''T''
oglądanie litery ''T'' to mój
wypadek? nie, sprawdziłem nowy
Jane ogląda literę ''T'' patrz to franca
Jane obiecała nikt nigdy
póki John próbuje on nie będzie oglądał ciebie
nie mogłem zobaczyć
nie wiedziałem nie zdecydowałem
zasnąłem
zawsze cieszę się z
moje urodziny wypadają
ostatniego miesiąca to północ
Jim powinien się uczyć
uczę się angielskiego
Dr Racula który idzie do światła
czasownikowe formy
włóż czasowniki w stanik
tak szybko jak mój stanik
my idziemy do mieszkanie naszej ciotki
czekałem na nich oni się bali
pan brązowy spędza towarzystwo
my normalnie włączmy literę ''T''
oglądanie litery ''T'' to mój
wypadek? nie, sprawdziłem nowy
Jane ogląda literę ''T'' patrz to franca
Jane obiecała nikt nigdy
póki John próbuje on nie będzie oglądał ciebie
nie mogłem zobaczyć
nie wiedziałem nie zdecydowałem
zasnąłem
zawsze cieszę się z
moje urodziny wypadają
ostatniego miesiąca to północ
Jim powinien się uczyć
uczę się angielskiego
Dr Racula który idzie do światła
poniedziałek, 13 czerwca 2016
Co jest uniwersalne
Co jest uniwersalne
czasoprzestrzeń energia ruch i grawitacja
życie choroba śmierć i informacja
ogień gleba tlen i ciepło
deszcz woda horyzont światło
wszechświat prawda brak zło cel zniszczenie
nadzieja wiara miłość pomoc piękno schronienie
sen i strach
gesty i odruch
dominujące allele i krew
samce alfa i seks
fosfor i używki
synteza i składniki
macierzyństwo i jedzenie
pamięć i wchłanianie
wiedza wojna władza praca
znak religia handel teatr
marność pismo wiadomości
końce świata pieniądz liczby
język muzyka zabawa
odkrycia i wynalazki
transport i system binarny
tyle nas łączy
a jeszcze mniej dzieli
uciekając aż do końca uniwersum
odpowiedz mi co
co jest uniwersalne
czasoprzestrzeń energia ruch i grawitacja
życie choroba śmierć i informacja
ogień gleba tlen i ciepło
deszcz woda horyzont światło
wszechświat prawda brak zło cel zniszczenie
nadzieja wiara miłość pomoc piękno schronienie
sen i strach
gesty i odruch
dominujące allele i krew
samce alfa i seks
fosfor i używki
synteza i składniki
macierzyństwo i jedzenie
pamięć i wchłanianie
wiedza wojna władza praca
znak religia handel teatr
marność pismo wiadomości
końce świata pieniądz liczby
język muzyka zabawa
odkrycia i wynalazki
transport i system binarny
tyle nas łączy
a jeszcze mniej dzieli
uciekając aż do końca uniwersum
odpowiedz mi co
co jest uniwersalne
niedziela, 12 czerwca 2016
Na krzyż mi krzycz
Na krzyż mi krzycz
Na krzyż mi krzycz do niżu moich uszu by nie było posłuchu.
Tylko jedno istnienie spoczywa w nieprzebranej ciemności i ciszy.
To tylko moja głowa pozostawiona bez słowa, przy życiu.
I poza moją głową, ciemnością i ciszą nie ma już niczego.
Tylko jedna wiązka światła pozwalająca mi mówić.
Na krzyż mi krzycz do niżu moich uszu by nie było posłuchu.
Krzycz do mnie, krzycz mi, tak bardzo chcę to usłyszeć.
W krzyżowym ogniu tego krzyku chciałbym się rozproszyć.
W krzyżowych falach dźwiękowych nie zrozumieć ani słowa.
Na krzyż mi krzycz, tak bardzo tego potrzebuję.
Z wyżu twoich warg do moich uszu niech płynie dźwięk.
Z wiatrem fal niech się skrapla echo twoich słów.
Na krzyż mi krzycz do niżu moich uszu.
Chociaż ja wcale nie usłyszę, nie zrozumiem.
Dźwięk opadnie chociaż dotrze, ja nie umiem.
Na krzyż mi krzycz do niżu moich uszu by nie było posłuchu.
Ukrzyżowane melodie niech wyją z rozpaczy, nie słyszę.
Rycz dla mnie jak najgłośniej, przerwij ciszę.
Na krzyż mi krzycz, bo bezpośrednio nie potrafisz.
Równoległe dźwięków fale zaginają przestrzeń.
Odbijają się od myśli ciszy i gasną choć nie chcą.
Na krzyż mi krzycz, niech bębenki mi drgają.
Niech zaleje mnie tsunami decybeli, chcę powodzi.
Utopienia mej głowy w tembrze pogodowym.
Na krzyż mi krzycz do niżu moich uszu by nie było posłuchu.
Głośniej mów, bo ja słyszę tylko cichsze dźwięki.
I tylko takie dźwięki dźwięczą długotrwale w ciszy.
Na krzyż mi krzycz do niżu moich uszu, na mnie się nie liczy.
Na krzyż mi krzycz do niżu moich uszu by nie było posłuchu.
Tylko to się liczy, nasz krzyż płynący wiatrem na ulicy.
Przekłucie głuchych zmysłów każdym mocnym głosem.
Na krzyż mi krzycz, śpiewaj mi pieśni, mi krzycz.
A na przekłutym uchu zawieś chmurę burzową.
Która przepłynęła z wyżu twoich warg, na skargę.
Na krzyż mi krzycz do niżu moich uszu by nie było posłuchu.
Zlewajcie się wszechświaty, ja nie zaginę, ja przetrwam, ja żyję.
Ja już po śmierci, tylko głową w ciemności istnieje.
Na krzyż mi krzycz, by mnie wyzwolić od strachu.
Do niżu moich uszu by pokonać swój lęk.
By nie było posłuchu, ja nie chcę już nic.
Po prostu na krzyż mi krzycz.
Na krzyż mi krzycz do niżu moich uszu by nie było posłuchu.
Na krzyż mi krzycz do niżu moich uszu by nie było posłuchu.
Tylko jedno istnienie spoczywa w nieprzebranej ciemności i ciszy.
To tylko moja głowa pozostawiona bez słowa, przy życiu.
I poza moją głową, ciemnością i ciszą nie ma już niczego.
Tylko jedna wiązka światła pozwalająca mi mówić.
Na krzyż mi krzycz do niżu moich uszu by nie było posłuchu.
Krzycz do mnie, krzycz mi, tak bardzo chcę to usłyszeć.
W krzyżowym ogniu tego krzyku chciałbym się rozproszyć.
W krzyżowych falach dźwiękowych nie zrozumieć ani słowa.
Na krzyż mi krzycz, tak bardzo tego potrzebuję.
Z wyżu twoich warg do moich uszu niech płynie dźwięk.
Z wiatrem fal niech się skrapla echo twoich słów.
Na krzyż mi krzycz do niżu moich uszu.
Chociaż ja wcale nie usłyszę, nie zrozumiem.
Dźwięk opadnie chociaż dotrze, ja nie umiem.
Na krzyż mi krzycz do niżu moich uszu by nie było posłuchu.
Ukrzyżowane melodie niech wyją z rozpaczy, nie słyszę.
Rycz dla mnie jak najgłośniej, przerwij ciszę.
Na krzyż mi krzycz, bo bezpośrednio nie potrafisz.
Równoległe dźwięków fale zaginają przestrzeń.
Odbijają się od myśli ciszy i gasną choć nie chcą.
Na krzyż mi krzycz, niech bębenki mi drgają.
Niech zaleje mnie tsunami decybeli, chcę powodzi.
Utopienia mej głowy w tembrze pogodowym.
Na krzyż mi krzycz do niżu moich uszu by nie było posłuchu.
Głośniej mów, bo ja słyszę tylko cichsze dźwięki.
I tylko takie dźwięki dźwięczą długotrwale w ciszy.
Na krzyż mi krzycz do niżu moich uszu, na mnie się nie liczy.
Na krzyż mi krzycz do niżu moich uszu by nie było posłuchu.
Tylko to się liczy, nasz krzyż płynący wiatrem na ulicy.
Przekłucie głuchych zmysłów każdym mocnym głosem.
Na krzyż mi krzycz, śpiewaj mi pieśni, mi krzycz.
A na przekłutym uchu zawieś chmurę burzową.
Która przepłynęła z wyżu twoich warg, na skargę.
Na krzyż mi krzycz do niżu moich uszu by nie było posłuchu.
Zlewajcie się wszechświaty, ja nie zaginę, ja przetrwam, ja żyję.
Ja już po śmierci, tylko głową w ciemności istnieje.
Na krzyż mi krzycz, by mnie wyzwolić od strachu.
Do niżu moich uszu by pokonać swój lęk.
By nie było posłuchu, ja nie chcę już nic.
Po prostu na krzyż mi krzycz.
Na krzyż mi krzycz do niżu moich uszu by nie było posłuchu.
Subskrybuj:
Posty (Atom)