sobota, 23 lipca 2016

Ablucja

Ablucja

Przyjrzyj się samemu sobie.
Stań twarzą w twarz przed sobą.
Pocałujesz lustrzane odbicie
czy zmiażdżysz je okrutnie pięścią?

Tutaj nie ma niczego dobrego.
Możesz marzyć o zwykłej czystości.
Możesz się obmyć.

Woda i tak nigdy nie będzie już bardziej brudna.
Biczuj się strumieniem, póki on bije.
Jego kiedyś zabraknie, zabraknie Ci ciepła.

Wody pitna kiedyś się skończy.
Czy płacz się kiedyś skończy?
Nie wiadomo już, które krople są prawdziwe.

Możesz okryć swoje nagie ciało.
Nie pozbędziesz się wielkiego wstydu.
I nic Cię nie oczyści.
Żaden głos mówiący:

nie powinniśmy.

piątek, 22 lipca 2016

Pustka

Pustka

blada skóra sinieje
przepuszcza światło przez siebie
i nie mam już cienia
chyba już mnie nie ma

pustka mnie zjadła
weszła mi do gardła
teraz jest już za późno!

wyssała mi kości
dla swej wszech-lekkości
szukać mnie próżno!

zamarzłem, nie chciałem
teraz jestem kryształem
nie do roztopienia

odcinam ostatnią nić
nie będzie mnie nic, a nic
to wasze zmartwienia

chcesz mnie ratować?
za późno! ze wstydu możesz się spalić
i gdzieś się schować
nie da się mnie ocalić

przeliteruj moje imię
czy ono nie jest jakieś inne?
mów do mnie moim szeptem zanim zginę
zanim jak echo w ciszy się rozpłynę

czwartek, 21 lipca 2016

Pustostan

Pustostan

pustostan pośród czterech ścian
nie ma we mnie nic
czekając na śmierć
zapadam w sen
bo brak mi słów
by wyrzec go
pustostan

pustostan w głowie
jestem bez myśli
jestem bezmyślny
gdzie jest mój sen
nie mam marzeń
nie mam żadnych celów już
gdzie jest mój sens
bo brak mi słów
by wyrzec go
pustostan

pustostan w sercu
jestem bez krwi
jestem bez uczuć
bez ciepła drży
moje ciało
nie mam już pragnień
nie mam już żadnych chęci już
gdzie jest mój sens
bo brak mi słów
by wyrzec go
pustostan

i tylko marne dni
puste godziny, pyk
ucieka życie mi
śmieje się ze mnie los
jeśli istnieje Bóg
dlaczego zesłał mi
pustostan zakaz dróg
bezsilność ze mnie drwi

i tylko pusty wzrok
piasek przemywa czas
umiera moja twarz
tożsamość rzucam w piach
jeśli istnieje coś
co może pomóc mi
ześlij to w którąś noc
śpię czekając na cud

i tylko marność
w kącie śpi
bezczynność kończyn
drażni mnie
ja nie chcę tracić
żadnej z chwil
pustostan nie pozwala mi
żyć

środa, 20 lipca 2016

Manifest pustki

Manifest pustki

Paznokcie w kształcie migdałów, obdarte z keratyny, pokryte akrylem.
Oczy w kształcie migdałów, otarte z soli, pokryte...
Wyrwane paznokcie, wyrwałem paznokcie, buduje z paznokci statek.
By pływał po przejrzystych wodach, stykając się z piaskiem, z cukru, szkła i plastiku.
Oczy niepokryte. Wyrwane rzęsy, brwi, soczewki.
I tylko bezbarwne tęczówki, beznamiętne źrenice, bez światła, bez wzroku.
Alabastrowe nagie ciała, pozbawione owłosienia i włosów.
Pokryte tylko wtórnym meszkiem jak u anorektyczek.
Anemiczne tkanki, urodzone bez krwi.
Wakuole myśli, próżniowe wakuole.
Bez pępka, bez brodawek, bez sutków.
Bez pach, pachwin, łokci, wnętrz kolan.
Bez znamion, pieprzyków, piegów.
Bez wzroku, z oczami, bez uszu, ze słuchem.
Bez kłów, bez wyrostka robaczkowego.
Manifest pustki pośrodku trzustki.
Bez paznokci. Bez nosa. Z białym okiem.

wtorek, 19 lipca 2016

Biel

Biel

przezroczysta woda, nienawiści krzyk
jest zrodzony z dymu, zimny ogień znikł
bandaże z ciemności niech pokryją twarz
niech cukrem zasypie mnie mój błogi sen

pierzastą chmurą otulę się
wchłonę każdy kęs twojego oddechu
i biały ślepy głuchy kot
zaśpiewa nam coś cichego do snu

perełki łez cicho spadną w dół
po granitowych schodach moich stóp
białą alicją jestem w moim śnie
bez żadnej liczby, kto policzy mnie

śnieżne mam rzęsy, rozbiję się w puch
przy każdym dotyku porcelany trzask
jeśli się boisz czemu jesteś tu
uciekaj prędko zanim przyjdzie nów

zapach migdałów już spowija cię
czy to cyjanek czy orzeszków smak
kredowy puder skrobie krwawą twarz
paznokcie znikły, wypalił je kwas

wszędzie łabędzie i nie ma dokąd iść
niedźwiedzie wyją, bardzo zimno im
mlecz pacierzowy wysechł całkiem już
szpik w kościach zamarzł, został tylko lód

kryształ w mym czole zmienił barwę swą
i gałki oczne zbędne stały się
nim się rozpłynę i odejdę w dal
wywieszę białą flagę, koniec taki sam

poniedziałek, 18 lipca 2016

Białe niebo

Białe niebo

Niebo nam chyba dzisiaj zamarzło, bez ani jednej kropli wody nic nie jest w stanie rozproszyć błękitu ze światła.
Albo błękit po prostu spłynął w ocean, lub zszedł się karmić na pastwiskach. On też był głodny.
Niebo jest w kolorze bieli. W odcieniu niezapoconej pościeli, w której i tak jest zimno, i obrasta się w szare paznokcie.

Nie, wcale nie jestem głodny. Tylko, gdy się zdenerwuję to pragnienie się wzmaga, może białego mleka?
I wcale nie potrzebuję cudzego ciepła. Nawet jeżeli chcę, to nie chcę chcieć. Palone wapno niech mnie grzeje.
I zamiast cudzych żeber, szczebelki bielonego kaloryfera. Miast ubrań cudzych, w skórze własnej. Zbyt ciasno.

Uczesać włosy, jestem instrumentem własnym, palce zębami grzebienia, zęby zgliszczami blasku.
Nieogolona linia szczęki, mięta i tosty na drewnie, szorstkość codzienności, lubię te błahe wieczory.
Gdy dźwięk daje zastrzyk dopaminy, a melatonina spływa sprawiając, że spadam, poniżej głębi.

niedziela, 17 lipca 2016

Oddech

Oddech

każdy oddech krótki
trudno rzucić słowem
zrozum moje smutki
a ja Ci opowiem
każdy oddech wersem
oddycham Ci wierszem

oddychaj na wietrze
i wzbij się w powietrze
rozłóż skrzydła swych łabędzich piór
dotknij swym językiem krańców chmur
podniebne tchnienie
wprost w me podniebienie

weź głęboki wdech
nie krztuś się
weź głęboki wdech
bardzo tego chcesz

w bezdechu nie ma ucieczki
oddychaj mnie
wdychaj mnie
mną się nie zakrztuszaj
poczuj oddech na skórze
zwilż moje gardło Twoim słodkim oddechem
jesteśmy w powietrzu

pamiętaj o tlenie
ja się nie spalę
ja się nie utlenię
czekam na Twe przytulenie
we mnie tchnienie
ja się nie zredukuje
ja tylko dym produkuje

oddychaj mnie
we mnie życie tchnij
jak Adam w Ewę
we mnie życie tchnij
oblej mnie nasieniem
tchnij mnie tchnij mnie
pchnij mnie pchnij mnie
a ja Cię wypiję
z brudu Cię wymyję
oddychaj mnie
chcę poczuć Cię

to takie proste
chcę całować Cię w brodę
i obrastać Twoim zarostem

gdy oddychasz
piękne masz usta
a w nich rozpusta
na górze róże
na dole krwawe padole

oddech to życie
więc należycie
oddech we mnie tchnij
nasyć mnie powietrzem
nasyć mnie jeszcze
wiatrem Cię pieszczę
jeszcze

weźmy razem ten ostatni dech
tyś mój tlen
dobrze wiem
że bez Ciebie się uduszę
brudem świata się zakrztuszę

wdech
głęboki wdech
naszych wspólnych uciech
oddychaj bezpiecznie
wydychaj powietrze
będzie lżejsze i lepsze
aż wszystko stanie się pierwsze
ja z każdym oddechem
wydycham wiersze