Seksualność
Nienawidzę seksualności
upycham ją na samo dno moich pneuma-tycznych kości
by chrzęści część nie dała jej wyjść
by zalana szpikiem nie zapłonęła
Tak bardzo boję się pragnienia
pozbawionego racjonalnego powodu do istnienia
do pustki trzustki w górę brzucha
niech insulina jej marzeń posłucha
Nie mogę znieść tej ochoty
gdy zamiast motyli mam w kwasie solnym samoloty
i żołądek w suple pięciorzędowych białek
pozbawiony fagocytotycznych ciałek
A gdy już dojdzie do samozapłonu
i będę dążyć do samospalenia
daj mi swoje ciało w postaci schronu
Twoje tkanki służą do-mnie ochronienia
Nienawidzę tęsknoty za bliskością
głupota zmieszana z nieświadomą naiwnością
szyszynki nie mogę przecież utulić do spania
jej melatonina daje uczucie spadania
Tak bardzo boję się dotyku
boję się prawdy, odpowiedzi, wyrażenia
łąkotek nie chcę doprowadzać do krzyku
on nie ma echa, posłuchu, znaczenia
Nie mogę znieść braku uczucia
dochodzi w myślach do procesu prucia
crossing-over ludzkich ciał
może tego właśnie bym chciał
A gdy już się rozpłynę rozmyję
ochroń-obroń, dłoń rozedrgana
niech złapie za szyję
i pożre jabłko Adama
sobota, 9 lipca 2016
piątek, 8 lipca 2016
Hormon
Hormon
szczęście odczuwam trój-cykliczne
na smyczy jestem z serotoniny
dopaminowy mam łańcuch
obrożę mam z endorfiny
oksytocyną się związuję
im więcej jestem z tym człowiekiem
adrenaliną czuję wściekłość
i przez nadnercza szybciej bije serce
szyszynka w ciemności płacze
melatoniną więc zapadam w sen
testosteronem jestem taki męski
wazopresyną wchłaniam zwrotnie wodę
jądrem półleżącym
a może migdałowatym Cię kocham
byleby nam nie zabrakło jodu
bo bez niego nie będzie już uczuć
serce miejscem uczuć?
strach i gniew w nadnerczach
szczęście w przysadce
smutek w grasicy
stagnacja w śledzionie
stres w tarczycy
miłość w jądrach
cechy płciowe w płci
ulga spokój w szyszynce
a ty mi wciąż mówisz o sercu
gdyby nie hormon ono by cię zabiło
więc wbrew normom gloryfikuj hormon
zamiast sercu bić puste pokłony
szczęście odczuwam trój-cykliczne
na smyczy jestem z serotoniny
dopaminowy mam łańcuch
obrożę mam z endorfiny
oksytocyną się związuję
im więcej jestem z tym człowiekiem
adrenaliną czuję wściekłość
i przez nadnercza szybciej bije serce
szyszynka w ciemności płacze
melatoniną więc zapadam w sen
testosteronem jestem taki męski
wazopresyną wchłaniam zwrotnie wodę
jądrem półleżącym
a może migdałowatym Cię kocham
byleby nam nie zabrakło jodu
bo bez niego nie będzie już uczuć
serce miejscem uczuć?
strach i gniew w nadnerczach
szczęście w przysadce
smutek w grasicy
stagnacja w śledzionie
stres w tarczycy
miłość w jądrach
cechy płciowe w płci
ulga spokój w szyszynce
a ty mi wciąż mówisz o sercu
gdyby nie hormon ono by cię zabiło
więc wbrew normom gloryfikuj hormon
zamiast sercu bić puste pokłony
czwartek, 7 lipca 2016
Operacja
Operacja
Nie wyszło.
Otworzę wzdłuż kręgosłupa
aż do czaszki.
Na krawędziach
palcami doznań uleczę.
Ciało modzelowate
zamienię na ciało ostatnich zapachów.
Półleżąc-półstojąc
podotykam jądro wrażeń.
Wnętrze - przerażenie.
Popatrzę na chemiczną miłość
i zapomnę o elementarności.
Wymienię pojemnik na żółć,
powyłamuję i poskładam kości.
Wypuszczę powietrze.
Odkształcę twoje grzechy,
zaszyję ciało igłami z trucizny.
Nieświadomość połkniesz na wznak,
wybielę wszelkie blizny
i śmiech.
Nie bój się.
Nie przejmuj się drobiazgami,
to właśnie o nie chodzi.
Będzie bolało zawsze,
bo żyłeś.
Nie wyszło.
Otworzę wzdłuż kręgosłupa
aż do czaszki.
Na krawędziach
palcami doznań uleczę.
Ciało modzelowate
zamienię na ciało ostatnich zapachów.
Półleżąc-półstojąc
podotykam jądro wrażeń.
Wnętrze - przerażenie.
Popatrzę na chemiczną miłość
i zapomnę o elementarności.
Wymienię pojemnik na żółć,
powyłamuję i poskładam kości.
Wypuszczę powietrze.
Odkształcę twoje grzechy,
zaszyję ciało igłami z trucizny.
Nieświadomość połkniesz na wznak,
wybielę wszelkie blizny
i śmiech.
Nie bój się.
Nie przejmuj się drobiazgami,
to właśnie o nie chodzi.
Będzie bolało zawsze,
bo żyłeś.
środa, 6 lipca 2016
Transplantacja
Transplantacja
Cięcie na planie ciała, w kształcie litery ‘’T’’.
Krew ze mnie wyciekała, wydrąż mnie.
Jelita wyjmij, narządy wyrwij. Drylowanie.
Odsączanie. Osuszanie. Przygotowanie.
Czekam otwarty na Ciebie.
W moim wnętrzu czuję pustkę.
Wpełznij, czuj się jak u siebie.
Połknij serca mego pestkę.
Bunkier ze skóry i moich kości, opróżniłem
dla Ciebie byś miał we mnie mieszkanie.
Bez zmartwień, tym siebie nie zabiłem,
więc nie płacz we mnie, moje kochanie.
We mnie poczuj się wreszcie bezpiecznie,
ja dam oddech, nakarmię, napoję,
wczuj się w symbiozę, co może trwać wiecznie.
Spójrz na mnie, ja już się nie boję.
Oddychaj mnie, jak kiedyś siebie oddychałeś,
kolejny chory projekt po inseminacji,
zaszywam Cię we mnie jak chciałeś,
nawet jeśli nie masz w tym racji.
Cięcie na planie ciała, w kształcie litery ‘’T’’.
Krew ze mnie wyciekała, wydrąż mnie.
Jelita wyjmij, narządy wyrwij. Drylowanie.
Odsączanie. Osuszanie. Przygotowanie.
Czekam otwarty na Ciebie.
W moim wnętrzu czuję pustkę.
Wpełznij, czuj się jak u siebie.
Połknij serca mego pestkę.
Bunkier ze skóry i moich kości, opróżniłem
dla Ciebie byś miał we mnie mieszkanie.
Bez zmartwień, tym siebie nie zabiłem,
więc nie płacz we mnie, moje kochanie.
We mnie poczuj się wreszcie bezpiecznie,
ja dam oddech, nakarmię, napoję,
wczuj się w symbiozę, co może trwać wiecznie.
Spójrz na mnie, ja już się nie boję.
Oddychaj mnie, jak kiedyś siebie oddychałeś,
kolejny chory projekt po inseminacji,
zaszywam Cię we mnie jak chciałeś,
nawet jeśli nie masz w tym racji.
wtorek, 5 lipca 2016
Fotosynteza
Fotosynteza
Faza jasna, wchłaniam Ciebie.
Pseudo kryształ mojej skóry przekazuje mi Twój dotyk.
Zareaguj, bądź odporny na pobudzenie.
Ustabilizuj mnie, nadaj mi barwę, nie pozwól mi spłonąć.
Wybijasz dotykiem moje myśli z rytmu, zostań moim akceptorem - odbierz je.
Włóż je do głębi, nadaj im siłę i wypchnij, na zewnątrz.
Zgromadź moją energię, mój potencjał bezwzględny.
Przekaż mnie dalej, wyrzuć mnie w ciemność.
Faza ciemna, zmieniam siebie.
Mam gdzieś w środku akceptory.
Przejdę Rubikon bez utleniacza.
Dodam do wnętrza intensywność świata.
Rozpadnę się, zredukuje.
Włożę potencjał i energię w siebie.
Nadwyżkę wtórną szybko usunę.
Przekształcę, zmienię się, zregeneruje.
Mam gdzieś w środku akceptory.
Przejdę rubikon bez utleniacza.
Dodam do wnętrza intensywność świata.
gdzieś w cyklu
Faza jasna, wchłaniam Ciebie.
Pseudo kryształ mojej skóry przekazuje mi Twój dotyk.
Zareaguj, bądź odporny na pobudzenie.
Ustabilizuj mnie, nadaj mi barwę, nie pozwól mi spłonąć.
Wybijasz dotykiem moje myśli z rytmu, zostań moim akceptorem - odbierz je.
Włóż je do głębi, nadaj im siłę i wypchnij, na zewnątrz.
Zgromadź moją energię, mój potencjał bezwzględny.
Przekaż mnie dalej, wyrzuć mnie w ciemność.
Faza ciemna, zmieniam siebie.
Mam gdzieś w środku akceptory.
Przejdę Rubikon bez utleniacza.
Dodam do wnętrza intensywność świata.
Rozpadnę się, zredukuje.
Włożę potencjał i energię w siebie.
Nadwyżkę wtórną szybko usunę.
Przekształcę, zmienię się, zregeneruje.
Mam gdzieś w środku akceptory.
Przejdę rubikon bez utleniacza.
Dodam do wnętrza intensywność świata.
gdzieś w cyklu
poniedziałek, 4 lipca 2016
Symbioza
Symbioza
Jestem muchołówką
co się rządzi krwawym nałogiem.
Jesteś stokrotką
co poza profanum leczy mi głowę.
W moim cieniu się kryjesz przed światem,
bronię Cię przed gryzoni atakiem,
brakuje mi czegoś, lecz zdobyć to potrafię,
przyciągam owady szpetotą i szkarłatem.
Ty daj mi to coś, a ja dam Ci światło,
przejdźmy na poziom symbiozy,
nikt wcale nie mówił, że będzie łatwo
w związku na bazie celulozy.
Rosę spijam z Twoim bladych płatków,
karm się moim zielonym pojęciem,
a wszystko pójdzie jak z płatka
i kwasu już nie będzie.
Zapuszczam w Ciebie korzenie,
pęki jaśnieją w martwym błękicie,
w coś pięknego się zamienię,
zakwitnę i dam Ci życie.
Jestem muchołówką
co się rządzi krwawym nałogiem.
Jesteś stokrotką
co poza profanum leczy mi głowę.
W moim cieniu się kryjesz przed światem,
bronię Cię przed gryzoni atakiem,
brakuje mi czegoś, lecz zdobyć to potrafię,
przyciągam owady szpetotą i szkarłatem.
Ty daj mi to coś, a ja dam Ci światło,
przejdźmy na poziom symbiozy,
nikt wcale nie mówił, że będzie łatwo
w związku na bazie celulozy.
Rosę spijam z Twoim bladych płatków,
karm się moim zielonym pojęciem,
a wszystko pójdzie jak z płatka
i kwasu już nie będzie.
Zapuszczam w Ciebie korzenie,
pęki jaśnieją w martwym błękicie,
w coś pięknego się zamienię,
zakwitnę i dam Ci życie.
niedziela, 3 lipca 2016
Niczym mi bądź
Niczym mi bądź
Niczym mi bądź. Bądź mi niczym.
Bądź niczym rąbek przy spódnicy.
Niczym.
A ja pokaże Ci podniebne przestrzenie międzygwiezdne.
A ja pokaże Ci niebieskie migdałki podniebienne.
Spróbuj ich, ja tego chcę.
Niczym mi bądź, a ja będę we mgle.
Bądź mi niczym popielaty ptak
i na przestworzach znak, o wolności.
Niczym mi bądź od skóry do kości.
Niczym mi bądź, bo ja chcę tak.
Kluczem nicości, studnią bezdenną,
niczym istotnym, rzeką kamienną.
Niczym głos liry mi bądź.
Niczym mi bądź.
Gdy zabłądzę nad nimi, bądź mi.
Gdy ukłuje myśli cudze, bądź mi.
Po prostu bądź mi, niczym mi bądź.
Gdy mam już Ciebie, nie potrzebuję,
topię się w glebie i nic nie czuję,
gdy mam już wszystko i nie chcę nic.
Niczym mi bądź. Bo chcę Cię czuć. To takie nic.
Po prostu niczym mi bądź.
Bądź niczym krokodyle łzy, bobrze łzy, łabędzi krzyk.
Bądź niczym moje własne przykrycie, rosa o świcie.
Bądź niczym żwir ten zamglony, bądź niczym cud nieskończony.
Bądź niczym mi. Dla mnie bądź niczym. To takie nic.
Bądź niczym pieśń bezbłędna, zawodząca.
Bądź niczym ostatni skrawek szczęścia słońca.
Niczym woda bezbarwna mi bądź.
I tym niczym przewódź mi prąd,
aż powódź myśli zgaśnie-zaśnie.
Aż wielki płomień na nas trzaśnie.
Niczym mi bądź. Bo chcę Cię czuć. To takie nic.
Coraz goręcej wypala wnętrze, nie chcę się bać.
Podkręcam przestrzeń, łechcę choć nie chcę, pietruszki nać,
idź, i ją przynieś i niczym ona niczym mi bądź.
A ja się sparzę, siebie ukarzę, we wrzątkową toń.
Borze szumiący broń. To takie nic. Niczym mi bądź.
Parzę się.
Parzę się.
Parzę się.
Choć nie chcesz.
Parzę się.
Parzę się.
Parzę się.
Bo tak chcę.
Parzę się. Bo chcę Cię czuć. Nie ma już nic.
Nie czuję nic. Niczym mi bądź.
W przepaść mnie strąć nim sparzę się.
Niczym mi bądź.
Niczym mi bądź. Bądź mi niczym.
Bądź niczym rąbek przy spódnicy.
Niczym.
A ja pokaże Ci podniebne przestrzenie międzygwiezdne.
A ja pokaże Ci niebieskie migdałki podniebienne.
Spróbuj ich, ja tego chcę.
Niczym mi bądź, a ja będę we mgle.
Bądź mi niczym popielaty ptak
i na przestworzach znak, o wolności.
Niczym mi bądź od skóry do kości.
Niczym mi bądź, bo ja chcę tak.
Kluczem nicości, studnią bezdenną,
niczym istotnym, rzeką kamienną.
Niczym głos liry mi bądź.
Niczym mi bądź.
Gdy zabłądzę nad nimi, bądź mi.
Gdy ukłuje myśli cudze, bądź mi.
Po prostu bądź mi, niczym mi bądź.
Gdy mam już Ciebie, nie potrzebuję,
topię się w glebie i nic nie czuję,
gdy mam już wszystko i nie chcę nic.
Niczym mi bądź. Bo chcę Cię czuć. To takie nic.
Po prostu niczym mi bądź.
Bądź niczym krokodyle łzy, bobrze łzy, łabędzi krzyk.
Bądź niczym moje własne przykrycie, rosa o świcie.
Bądź niczym żwir ten zamglony, bądź niczym cud nieskończony.
Bądź niczym mi. Dla mnie bądź niczym. To takie nic.
Bądź niczym pieśń bezbłędna, zawodząca.
Bądź niczym ostatni skrawek szczęścia słońca.
Niczym woda bezbarwna mi bądź.
I tym niczym przewódź mi prąd,
aż powódź myśli zgaśnie-zaśnie.
Aż wielki płomień na nas trzaśnie.
Niczym mi bądź. Bo chcę Cię czuć. To takie nic.
Coraz goręcej wypala wnętrze, nie chcę się bać.
Podkręcam przestrzeń, łechcę choć nie chcę, pietruszki nać,
idź, i ją przynieś i niczym ona niczym mi bądź.
A ja się sparzę, siebie ukarzę, we wrzątkową toń.
Borze szumiący broń. To takie nic. Niczym mi bądź.
Parzę się.
Parzę się.
Parzę się.
Choć nie chcesz.
Parzę się.
Parzę się.
Parzę się.
Bo tak chcę.
Parzę się. Bo chcę Cię czuć. Nie ma już nic.
Nie czuję nic. Niczym mi bądź.
W przepaść mnie strąć nim sparzę się.
Niczym mi bądź.
Subskrybuj:
Posty (Atom)