czwartek, 9 czerwca 2016

Czarne światło

Czarne światło

Trochę, tak jakby się ukrywam, za nieśmiałą powłoką emocji.
Prawdziwe życie to coś nieco zgoła innego. Witamy w rzeczywistości.
Nie wypaliłem się, odrobinkę przygasłem, zrobiłem się chłodny.

Może to woda w proszku przyprószyła moje drobne serce?
To krew od światła rozbłysła, z karmazynowej w kandyzowaną.
I od teraz chciałbym pachnieć świeżą pomarańczą.

Kropelka gęstego syropu z Twojego owocu nie ukoi moich zmysłów.
Rozedrgane głosy płyną spokojnie ganiając się z echem.
Tak bardzo nie rozumiem słonecznego ciepła i grzania się futra.

Nakarmię Cię chłodem, zamienię moją niedoskonałość w ozdobę.
Przebiorę się w Twoją skórę, nie zapomnisz, nie oddalisz.
Będziemy się rozrywać aż do krańca piany z morskiej fali.

Nie bójmy się pustych, pękających luster.
Czarne światło niech nam nie zasłania źrenic.
Niech nasz ból się nie boi. Ból się nas boi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz