Szaleństwo
niech ktoś odłączy mi neurony
boleśnie kruszą moją czaszkę
głęboko skryte demony
nim złożę się w embrion i zasnę
zgoliłem brwi do połowy
by nie zrosły się jak ciało z głową
jak moje własne razem dłonie
nie chcę rosnąć
niech ktoś wyciszy cały świat
zgaście mi światło ja chcę spać
wyciszcie mózgi i krew
rozepnijcie mi mięśnie
nie chcę się przecież skrzywdzić
nie boję się całego świata
nie chcę się wić, płakać i piszczeć
i krzeczeć, zabierzcie
niech ktoś da mi węglan wapnia
by mój język stał się perłą
jeść piasek mógłbym bez końca
byleby mi to przeszło
na smyczy z dopaminy
łańcuchu serotoninowym
oddycham przez inhibitory
szczęście czuję do połowy
przecież tak jest wszystko dobrze
zwyczajnie nic się nie dzieje w szale
okropne to co nienazwane
rozumiem już waszą furię definiowania
sam nie wiem co mi tak grzechocze w głowie
niech ktoś odpowie mi
zajrzyj przez duszę, zajrzyj przez słowa
wykrzycz mi szeptem w twarz
możesz mi język wepchnąć do gardła
ostrym paznokciem wyłupać oczy
oblać mnie mlekiem, karmą i gównem
nic mnie już nie zaskoczy
chcę tarzać się w farbach
niech ktoś mnie umyje
niech ktoś mnie powstrzyma
zanim się zabiję
nie myślę o panaceum
nie wierzę że zdrowie istnieje
każdy dzień pustą cyfrą
w twarz mi się bezczelnie śmieje
niebo czasami jest białe
cukier ma posmak goryczy
nic nie przyniesie mi chwały
nic co moje się już nie liczy
chcę się stracić, chcę się zatracić,
nie mów mi jak i gdzie
chce już zasnąć, chce się odrodzić,
nie mów mi jak mam iść
niech to przestanie się wreszcie kręcić
zmieniać, rozdrabniać się,
mieszać, kołować, kotłować w szumie
niech ktoś wyciągnie mnie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz